Znowu zaniedbałem to miejsce, ale powracam, jak to mam w zwyczaju.
Jesteśmy zaplątani w codzienność, jak w labirynt mitycznego Minotaura. Każdy dzień zlewa się z innym, miesza się jak wody mórz, oceanów. Boimy się tej ciszy w sercu, ciszy, która mogłaby popchnąć nas ku czemuś nowemu, ciszy, dzięki której moglibyśmy wyłamać się z schematu, którym dotychczas żyliśmy. Łakniemy indywidualności, a jednocześnie się jej obawiamy. Tego, co powiedzą ludzie, za kogo będą nas uważać.
Zaczynam powoli akceptować siebie, swój wygląd, to kim jestem w środku. Wszystko składa się powoli w całość. Zaczyna mnie definiować jako osobę i jednostkę w społeczeństwie.
Myślę, że cytat z utworu Lady Gagi (skądinąd znanej wszystkim popularnej piosenkarki, którą osobiście cenię) opisze to,co się ostatnio ze mną działo.
I'm beatiful in my way
'Cause God makes no mistajes
I'm on the right track, baby
I was born this way
Don't hide yourself in regret
Just love yourself and you're set
I'm on the right track, baby
I was born this way